10 lutego 2015

Rozdział 6

-Mamo, naprawdę nie chcę iść na ten bankiet.
Marudzę po raz kolejny. Siedzę w kuchni i grzebię łyżką w miseczce zupy.
-Charlotte, wiesz jak ważne jest dla ojca byś tam była!
-I tak mnie nie zauważy.
-Chodzi o sam fakt! Co powiedzą ludzie, gdy nie będzie córki prezesa?!
Wzruszam ramionami i decyduję się odstawić zupę i przygotowuję sobie wodę z cytryną. W czasie tego tygodnia dobiłam do 45,7 kg i odkryłam, że regularne jedzenie śniadania i picie większej ilości wody sprawia, że zabijam uczucie głodu. W dodatku mój metabolizm się polepszył, co jest plusem.
-Charlotte.
Matka wzdycha sfrustrowana.
-Dlaczego zawsze robisz problemy? Nie mogłabyś być jak twój brat?
Krzywię się, bo ona znowu zaczyna schodzić na ten nieprzyjemny temat. W ciągu tygodnia kłóciłyśmy się o to samo 5 razy. Za każdym razem wypominała mi, że jestem złym dzieckiem.
-Mamo, po prostu źle się czuję. Waliyha też nie idzie. Zaprosiła mnie na nocowanie.
Mówię, próbując załagodzić sytuację, bo naprawdę nie mam ani siły, ani ochoty na słuchanie obelg. Mama przez chwilę się nie odzywa, aż w końcu wzdycha ostentacyjnie.
-Dobrze, tylko pamiętaj, żebyś się nie objadała. Wydaję mi się, że twoja pupa nieco urosła.
Zaciskam wargi i widzę jej zwycięski uśmiech. Bez słowa odwracam się, po czym idę do pokoju. Uspokój się. Uspokój się, Charlotte!
Wpadam do swojej sypialni i staję przed lustrem. Jestem zdenerwowana i dostaję ataku paniki. Przyglądam się swojemu tyłkowi i faktycznie zdaje się być większy. Próbuję się uspokoić, jednak nie potrafię. Idę do łazienki i grzebię w szufladzie w poszukiwaniu czystego ostrza. Gdy go znajduję, podwijam rękaw bluzy i podchodzę do zlewu. Przysuwam ostrze do lewej ręki, gdy słyszę mój telefon z pokoju. Wypuszczam głośno powietrze i próbuję zignorować dźwięk. Ten jednak nie ustępuje, więc wzdycham cicho i odkładam żyletkę na małą półkę. Wracam do pokoju i sięgam po urządzenie.
-Halo?
-Wolisz romansidło, czy dramat? A może horror?
Słyszę w słuchawce głos Waliyhi.
-Co?
-Film. Jaki film chcesz dziś obejrzeć?
Wypuszczam cicho powietrze i siadam na łóżku. Czuję jak zdenerwowanie ulatuje w niepamięć.
-Może dramat?
Mruczę, skubiąc rąbek bluzy.
-Okey! Do wieczora!
Nie zdążę odpowiedzieć, gdy słyszę sygnał przerwanego połączenia. Opadam na poduszki i leżę tak przez jakiś czas, aż w końcu muszę wstać i spakować ciuchy.
*


-Wal, przysięgam, że cię zabiję!
Piszczę, bo na ekranie pojawia się zjawa, która straszy główną bohaterkę filmu. Waliyha wbrew mojej propozycji, wypożyczyła same horrory. Od godziny siedzimy w salonie, w zupełnie pustym domu, ubrane w piżamy i owinięte kocami, oglądając ten nieszczęsny film. Reszta rodziny Malików jest albo na bankiecie, albo "szlaja się po klubach".
-Poczekaj, aż obejrzymy "Obecność". Słyszałam, że Cindy, ta dziewczyna z naszej klasy wybiegła z kina w połowie seansu.
Krzywię się, bo naprawdę mam dosyć horrorów na dziś. Lubię je oglądać, ale przez następne kilka nocy nie mogę spać przy zgaszonym świetle. Po kilkunastu minutach oglądania niespodziewanie telewizor gaśnie i zostajemy pogrążone w całkowitej ciemności. Słychać tylko nasze przyspieszone oddechy i deszcz uderzający w okna.
-Waliyha.
Mamroczę niespokojna. Oślepia mnie światło latarki z jej telefonu, który następnie kładzie na stoliku.
-Pewnie wiatr uszkodził linie energetyczne.
Oznajmia dziewczyna. Kiwam głową i owijam się szczelniej kocem.
-Co robimy?
Pytam.
-Możemy pójść do mojego pokoju. Mam kilka filmów na laptopie.
-Okey.
Zbieramy swoje rzeczy i zmierzamy do holu. W połowie drogi słyszymy szczęk przekręcanego zamka w drzwiach.
-Cholera.
Zaklina Wal. Patrzymy na siebie przestraszone. Drzwi ustępują i wkrótce w progu staje Zayn, trzymający telefon przed sobą. Wypuszczam z ulgą powietrze.
-Chodź.
Mówi Zayn cicho i do środka wchodzi ktoś jeszcze. Oświetla ją i moim oczom ukazuje się znajoma blondynka, która składa parasol. Oboje zdejmują buty i światło z latarki wreszcie pada na schody, na których stoimy.
-Waliyha? Charlie?
Pewnie musimy wyglądać komicznie, owinięte kocami, stojąc na środku schodów.
-Kto to jest Zi?
Zi?
-Zi?
Kpi Waliyha.
-Moja siostra.
Burczy Zayn i dostrzegam jak łapie dziewczynę za rękę i prowadzi ją do schodów. Mijają nas bez słowa, a my spoglądamy na siebie w skonsternowaniu.
-Okey, to było dziwne.
Odzywa się wreszcie Waliyha i wspina się dalej na piętro. Podążam za nią i zamykamy się w jej pokoju. Przez chwilę oglądamy zdjęcia na jej MacBook'u, gdy nastaje jasność. Mianowicie lampka, którą zapomniałyśmy wcześniej zgasić włącza się, co oznacza, że wrócił prąd.
-Teraz mogę iść po wodę.
Mówię i opuszczam pokój. Przechodząc obok sypialni Zayn'a słyszę zdecydowanie erotyczne odgłosy. Mianowicie kobiece jęki i ciche zgrzytanie łóżka. Skręca mnie w żołądku, gdy dociera do mnie co tam się dzieje i robię się podejrzanie smutna. Schodzę szybko na dół do kuchni i nalewam do szklanki wody. Szukam w lodówce cytryny, a potem dostrzegam najnowszy numer ELLE, który leży na blacie i przez kolejne kilka chwil przeglądam magazyn. Dopijam wodę, odstawiam szklankę do zlewu i wracam na górę. Jęki ucichły, ale za to wpadam na Perrie, która paraduje po holu, ubrana jedynie w koszulkę Zayn'a. Mam szczęście, że panuje półmrok i dziewczyna nie może dostrzec moich rumieńców na twarzy. Jestem co najmniej zażenowana tą sytuacją.
-Cześć.
Odzywa się, a ja przestępuję z nogi na nogę.
-Cześć.
Mruczę.
-A właściwie, to dobranoc.
Wchodzę do pokoju Wal, która przewija kokpit tumblr'a.
-Idziemy spać?
Pytam, siadając na łóżku i zdejmując kapcie z nóg. Następnie kładę się  i przykrywam kołdrą.
-Będziesz spać w kardiganie?
-Tak.
Odpowiadam i odwracam się w drugą stronę, bo naprawdę nie chcę jej tłumaczyć, dlaczego w nim śpię. Chyba nikt nie chciałby się obudzić i pierwsze co zobaczyć to moje pocięte ręce. To moja sprawa i ja muszę się z nią uporać.
-Dobranoc.
Szepczę i wtulam się w poduszkę.
*

Następnego dnia jest sobota i wstajemy dopiero po 11. Przez noc było mi gorąco i teraz też jest, więc się odkrywam.
-Strasznie ostatnio schudłaś.
Odzywa się niespodziewanie Waliyha. Rumienię się i zagryzam wewnętrzną stronę policzka.
-Może trochę.
Odpowiadam. Jest mi miło i nie potrafię opanować uśmiechu, który ciśnie się na moje usta. To zdecydowanie najmilsza rzecz jaką mogłam usłyszeć.
-Trochę?! Dziewczyno, twoje kości zaczynają wystawać!
Palcem dźga mnie w żebra i marszczy brwi.
-Nie mówiłaś, że się odchudzasz.
Wzruszam ramionami.
-Nie sądziłam, że widać efekty.
Wal strzela mi dziwne spojrzenie i uważniej przygląda się mojemu ciału.
-Chodźmy na śniadanie.
Oznajmia i wstaje. Czuję jakieś napięcie, które się między nami wytworzyło, ale postanawiam tego nie komentować. Idę w jej ślady i zakładam kapcie. Następnie opuszczamy pokój i schodzimy na dół. W kuchni siedzą już mama Wal, Doniya i Safaa. Jedzą śniadanie, które przygotowała ich gosposia i rozmawiają o wczorajszym bankiecie.
-Dzień dobry.
Witam ich, gdy zajmujemy swoje miejsca.
-Dzień dobry, Charlotte.
Odpowiada Patricia z uśmiechem. Doniya i Saffa mówią cześć i od razu zasypują nas informacjami z wczorajszego wydarzenia. W tym czasie wsypuję do miseczki muesli z kawałkami owoców i zalewam je mlekiem. Jem powoli i przysłuchuję się rozmowie dziewczyn.
-Zayn!
Woła niespodziewanie Safaa. Wszyscy odwracamy się w jego stronę. Moje źrenice się powiększają, gdy zaraz za półnagim Zayn'em (ma ubrane dresy, które nisko wiszą na jego biodrach, idealnie uwydatniając zarys linii V ) idzie Perrie wystrojona w jeansy i za dużą koszulkę Zayn'a. Jej twarz i fryzura jest idealna, jakby w nocy nic nie robiła.
-Dzień dobry.
Jej głos jest wysoki i ocieka uprzejmością.
-Dzień dobry.
Patricia jest nieco zdezorientowana, gdy oboje zajmują miejsca przy stole. Na moje nieszczęście, Zayn usiadł obok mnie. Zapada niezręczna cisza, która trwa przez resztę śniadania. Od czasu do czasu Zayn powiedział coś do Perrie, ale to wszystko.
*


-Obiad!
Woła Safaa, wchodząc do pokoju Wal.
-Puka się!!
Krzyczy na nią Waliyha, ale mała wytyka język i ucieka z pokoju, gdy Wal celuje w nią poduszką. Śmieję się pod nosem.
-Chodźmy. Jestem taka głodna.
Mruczy dziewczyna, wyłączając MacBook'a. Wizja obiadu mnie przeraża, jednak się nie odzywam. Schodzimy na dół do jadalni, w której siedzi całe potomstwo rodziny Malików. Tym razem Zayn jest bez Perrie, która musiała wyjść niedawno. Gosposia przyniosła już dla każdego obiad, w tym i dla mnie. Pragnę umrzeć, gdy widzę  ravioli, bo to moja ulubiona potrawa. Chwytam widelec i bawię się makaronem. Toczę wewnętrzną bitwę z głodem, który zaatakował mnie z chwilą, gdy przekroczyłam próg jadalni.
-Dlaczego nie jesz?
Pyta podejrzliwie moja przyjaciółka. Podnoszę wzrok znad talerza. Oczy wszystkich zwrócone są na mnie.
-Nie jestem głodna.
Silę się na uśmiech, ale Waliyha zdaje się być nieprzekonana.
-Nie każ mi cię do tego zmusić.
Warczy i och, ona jest zła.
-Dramatyzujesz.
Odpowiadam siląc się na spokój. Czy ona musi robić sceny przy wszystkich, a w szczególności przy Zayn'ie?
-Charlotte.
Dodaje z naciskiem. Mierzymy się wzrokiem, aż w końcu się poddaję. Z łzami w oczach wpycham w siebie odrobinę makaronu. Nadal czuję na sobie wzrok Zayn'a i Waliyhi. W połowie decyduję, że nie dam rady więcej i już mam odruch wymiotny. Wypijam szklankę wody i czekam kilka minut, próbując nawiązać rozmowę z Doniyą. Po chwili wstaję od stołu i mówię, że zaczekam w pokoju Wal. Idę czym prędzej na górę, po czym wpadam do łazienki. Odkręcam kran i upadam na kolana obok ubikacji. Podnoszę deskę, wpycham dwa palce do gardła i zwracam wszystko co zjadłam. Po kilku minutach przestaję. Spłukuję wszystko i podnoszę się. Podchodzę do umywalki, by opłukać usta, gdy w lustrze dostrzegam Zayn'a opierającego się o framugę drzwi.
______________________________________________________
Następny rozdział w czwartek, bądź piątek ;) 

7 komentarzy:

  1. Nie wytrzymam do następnego :/

    OdpowiedzUsuń
  2. uuuu ... no to bd. jak Zayn ja zlapal

    OdpowiedzUsuń
  3. Ta wyżej Dobrze mówi. Polać jej!

    OdpowiedzUsuń
  4. oby perrie okazała się miłą dziewczyną a nie podstępną suką. KOCHAM :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Uwielbiam... czekam na next:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ooo...czyżby Zayn odkrył jej mały sekret? ;o
    Cudowny rozdział *o*
    Czekam na ciag dalszy <3

    ~~LULU.

    OdpowiedzUsuń

Szablon by S1K