Sam
Jedziemy w ciszy od kilku minut, a atmosferę panującą w aucie można dosłownie kroić nożem. Nikt się nie odzywa, ani nawet nie rusza. Nie pamiętam, by mama kiedykolwiek była tak zdenerwowana jak jest w tej chwili.
-Dlaczego się tu zatrzymujemy?
Pyta ze złością, gdy zajeżdżamy na stację benzynową.
-Muszę zatankować.
Odpowiadam. Podjeżdżam na odpowiednie stanowisko i wysiadam. Tankuję samochód, gdy na stację zajeżdża jakiś gość na motorze. Zatrzymuje się naprzeciw mnie i zdejmuje kask. Rozpoznaję Zayn'a, który cóż, w niewielu szczegółach przypomina chłopaka, którego zapamiętałem.
-Zayn?
Pytam odruchowo. Chłopak patrzy na mnie skonsternowany, potem zerka na moje auto i lekko się uśmiecha. Wraca na mnie wzrokiem i poważnieje. Mam wrażenie, że jego dziwna aura zaraz mnie przygniecie.
-Cześć, Sam.
Jego głos jest zachrypnięty i tajemniczy. Zaczynam czuć dyskomfort i niepokój.
-Kopę lat.
Mówię, starając się rozluźnić.
-Tak.
Kończę tankowanie i zamykam bak.
-To twój?
Pytam, podchodząc do niego i wskazując na duży motor. Zayn przytakuje i zaczyna tankować.
-Co z twoją siostrą?
Pyta niespodziewanie. Spoglądamy na nią równocześnie. Charlotte siedzi na tylnym siedzeniu, z założonymi rękoma, tępo wpatrując się przed siebie.
-Mama rozmawiała z jej nauczycielem.
Odpowiadam, a Zayn kiwa głową na znak zrozumienia.
-Muszę iść, trzymaj się!
Klepię go w ramię i idę szybko do małego sklepu, w którym mogę zapłacić za paliwo. Gdy wracam po kilku minutach, nie zatrzymuję się przy Zayn'ie, tylko od razu wsiadam do auta i ruszam.
Charlotte
Odnoszę wrażenie, że wraz z wyjściem Sam'a, atmosfera jeszcze bardziej zgęstniała. Myślę, że tempo bicia mojego serca jest słyszalne w całym samochodzie. Jestem zestresowana i przerażona, a nieustanne milczenie mamy mnie przygniata. Wpatruję się tępo w zagłówek fotela, odliczając minuty, które dzielą nas od powrotu do domu. Moje dłonie się pocą, a oddech mam nierówny. Po chwili spoglądam w stronę Sam'a, jednak nie ma go tam, gdzie był kilka minut temu. Natomiast dostrzegam Zayn'a, który zamyka bak motoru. Krzyżujemy spojrzenia i czuję, że się rumienię. Uśmiecha się lekko, a ja z trudem odwzajemniam ten gest. Mój wzrok ląduje na odsłoniętym fragmencie jego skóry, na której wytatuowano dwa skrzydła i coś między nimi, co przypomina usta. Przełykam ślinę i znowu patrzę na jego twarz. Ma kilkudniowy zarost, a włosy zaczesał do tyłu. Po chwili wraca Sam i od razu ruszamy w drogę. Do domu docieramy po niespełna 10 minutach. Wchodzę do środka zaraz za mamą, która niespodziewanie się odwraca i uderza mnie w twarz. Jestem tak zaskoczona, że odskakuję do tyłu, w efekcie czego, wpadam na Sam'a. Łapię się za pulsujący z bólu policzek, na którym mogę wyczuć odciśnięty ślad jej dłoni. Łzy wzbierają w moich oczach. Sam pomaga mi odzyskać równowagę, podczas gdy mama oddycha głośno, nie spuszczając ze mnie wzroku.
-Taki wstyd.
Odzywa się. Stoję jak sparaliżowana, bliska płaczu.
-Nigdy w życiu nie byłam tak upokorzona jak dziś, siedząc w gabinecie twojego nauczyciela i słuchając o twoich ocenach.
Moje serce spowalnia rytm i zaczyna mi się kręcić w głowie.
-Mamo, przesadzasz.
Mówi cicho Sam, próbując stanąć w mojej obronie.
-To nie twoja sprawa.
Odpowiada matka, nie spuszczając swojego wściekłego spojrzenia z mojej twarzy.
-Jesteś takim nieudacznikiem!
Krzyczy, a ja kurczę się od środka. Jestem jak tykająca bomba, która w każdej chwili może wybuchnąć płaczem.
-Robimy z ojcem wszystko, byś miała jak najlepszą przyszłość, ale ty tego nie doceniasz! W ogóle się nie starasz! Jesteś poniżej przeciętnej! Z takimi stopniami nigdy niczego nie osiągniesz!
Zaczynam się trząść, a łzy same wypływają z moich oczu.
-Mamo...
Odzywa się cicho Sam.
-Cicho!
Jest tak zdenerwowana, że cała jej twarz poczerwieniała.
-Nie ma słów, które określą, jaki wstyd przynosisz naszej rodzinie.
Mówi spokojniej.
-Zawiodłaś nas.
Zaciskam oczy i zakrywam usta dłonią. Zaczynam szlochać, czuję jak Sam próbuje mnie objąć, ale wyrywam się i wchodzę po schodach do góry.
-Charlotte.
Zatrzymuję się w połowie, jednak nie patrzę na nią.
-Od dziś możesz wychodzić z domu tylko do szkoły. Koniec zakupów, nocowania u Waliyhi, koniec z jakimikolwiek wyjściami do odwołania. A teraz idź do pokoju i przygotuj się. Pani Nadia przygotowała dla nas lunch.
Kiwam głową i idę do swojego pokoju. Niemal od razu rzucam się na łóżko i zaczynam ryczeć jak małe dziecko. Muszę chować twarz w poduszkę, by nikt nie usłyszał jak wyję. Po kilku sekundach, odsuwam poduszkę, którą zdążyłam zamoczyć łzami. Idę do łazienki i wyciągam z szafki żyletkę. Zdejmuję spódnicę oraz rajstopy i robię kilka długich kresek w poprzek swoich ud. Łzy przysłaniają mi widok, a krew brudzi moje dłonie i nogi, skapując na podłogę. Mama ma racje, jestem nieudacznikiem. Życiową porażką. Dlatego tnę się mocniej, głębiej, bo wiem, że to wszystko na co zasłużyłam. Powinnam nie żyć, wtedy nikt nie był by już mną zawiedziony. Przestaję po chwili, gdy zaczynam odczuwać zawroty głowy. Przyciskam biały ręcznik do ran, próbując zetrzeć krew ze skóry.W niektórych miejscach zdążyła już zakrzepnąć, więc namaczam kawałek ręcznika i ostrożnie przemywam rany. Nie chcę sprzątać, więc zostawiam wszystko tak jak jest. Myję ręce oraz nogi i przemywam twarz. Wracam do pokoju, zakluczam drzwi i ubieram szare, dresowe spodnie. Następnie wchodzę pod kołdrę i wtulam się w poduszkę. Jestem tak osłabiona, że niemal od razu zasypiam. Gdy się budzę wokół panuje półmrok, a jedynym światłem jest blask oddalonych, ulicznych lamp. Jest po 23, co oznacza że spałam blisko 12 godzin, mimo to, nadal jestem zmęczona. Wstaję i zapalam nocną lampkę. Moje dresy są trochę pobrudzone od krwi, więc wyjmuję z szafki świeże spodnie oraz bluzkę do spania. Idę do łazienki i doznaję małego szoku. Bałagan jest o wiele większy niż sądziłam. Zaczynam sprzątać, a gdy kończę, rozbieram się i wchodzę pod prysznic. Moje rany pięką i znowu zaczynam płakać, tym razem z bólu. Woda zmywa zaschniętą krew, odkrywając świeże, długie i głębokie rany po cięciu. Gdy wychodzę, ostrożnie się wycieram i smaruję uda maścią na blizny. Na wszelki wypadek owijam je świeżym bandażem i ubieram piżamy. Zbieram swoje ubrania oraz ręcznik, którym okładałam rany i po cichu schodzę na dół do pralni. Dla bezpieczeństwa sama robię pranie i wracam do pokoju dopiero po kilkudziesięciu minutach, akurat gdy dzwoni mój telefon. Sięgam po niego i widzę imię Zayn'a.
-Halo?
Odbieram po chwili wahania.
-Cześć, Charlie.
Jego głos jest niski i głęboki, w jakiś sposób kojący.
-Cześć, Zayn.
Zagryzam wargę i siadam na łóżku.
-Wszystko w porządku?
-Tak.
Mój głos zadrżał.
-Jesteś pewna?
-Tak.
Słyszę jak cicho wzdycha. Mogę również usłyszeć cichą muzykę, która u niego gra.
-Co to za piosenka?
Pytam, układając się wygodnie na poduszce i przykrywając do połowy kołdrą.
-The 1975, Robbers. Podoba ci się?
Kiwam głową, jednak po sekundzie uświadamiam sobie, że on nie może tego zobaczyć.
-Tak.
Odpowiadam. Słyszę szelest, a następnie muzyka zostaje pod głoszona. Próbuję skupić się na słowach, ale cichy, równomierny oddech Zayn'a mnie rozprasza. Czuję jakąś dziwną nić między nami, która wytworzyła się w ciągu tej chwili, jakby inny świat.
-Piękna.
Szepczę, gdy ostatnie dźwięki muzyki cichną.
-Moja ulubiona.
Mówi i zapada między nami cisza. Nie jest niezręczna, mogę nawet powiedzieć, że jest przyjemna.
-Chcesz wyjść gdzieś ze mną w piątek?
Pyta znienacka.
-Co? Dokąd?
-Nie wiem. Możemy pójść do klubu.
-Nie mogę, mam szlaban.
Momentalnie czuję się gorzej przypominając sobie o dzisiejszej kłótni z mamą.
-Nikt nie musi o tym wiedzieć.
Odpowiada, jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie.
-Nie wiem, czy to dobry pomysł.
Mamroczę.
-No dalej, Charlie. Zgódź się.
-Nawet nie wpuszczą mnie do klubu.
Zauważam.
-Nie przejmuj się, załatwię to.
Wzdycham, niepewna, czy powinnam to zrobić. Kto wie, co może się zdarzyć? Co jeśli ktoś mnie przyłapie? Już i tak mam przechlapane, a nie chcę pogarszać sytuacji.
-Charlie?
Ponagla mnie Zayn. Przekręcam się na bok.
-Obiecaj mi, że to się dobrze skończy.
-Nie mogę.
Jęczę cicho, bo jestem rozdarta. W sumie, skoro i tak jest źle, to co mi szkodzi?
-Okey.
Odpowiadam w końcu. Słyszę jak Zayn wypuszcza powietrze.
-Tylko, jak mam się wymsknąć z domu?
-Myślę, że to najmniejszy problem.
Odpowiada, choć dla mnie to duży problem. Nigdy nie musiałam wykradać się z domu i nie wiem, co należy zrobić.
-Coś wymyślę.
Mówię bez przekonania.
-Zadzwonię jeszcze do ciebie.
Informuje Zayn.
-Okey. Dobranoc, Zayn.
-Śpij dobrze, malutka.
Mój żołądek robi fikołka, gdy to słyszę i czuję przyjemne ciepło na sercu. Kilka lat temu te słowa były naszą codziennością. Naciskam czerwoną słuchawkę i odkładam telefon na stolik, a sama wtulam się w poduszkę i próbuję zasnąć.
*
http://www.polyvore.com/cgi/set?id=136162166&.locale=pl
Pięć dni później przygotowuję się w swoim pokoju na wyjście z Zayn'em. Wczoraj napisał mi, że mam wyjść drzwiami wychodzącymi z pralni po 23, kiedy wszyscy będą spali. Dopiero, wtedy przypomniałam się, że w naszym domu są takie drzwi. Umówiłam się z nim, by czekał na mojej ulicy, jednak nie za blisko domu. Moim dzisiejszym celem, jest upicie się do nieprzytomności, by choć na chwilę nie pamiętać o problemach. Ten tydzień był okropny, a ja muszę odreagować.
Kilkanaście minut po 23 otrzymuję sms'a od Zayn'a, że mogę już wyjść, więc chowam do kieszeni telefon oraz klucz od domu. Zamykam swój pokój i cicho schodzę do pralni. W całym domu panuje cisza i mrok, co zwiększa szansę na powodzenie mojego wyjścia. Z głośno bijącym sercem i zawrotami głowy, udaje mi się wyjść z domu i dotrzeć do Zayn'a, który znajdował się kilka metrów dalej od mojego domu. Przyjechał swoim czarnym Audi TT, którego silnik jest tak cichy, że mam wątpliwości, czy nie jest zgaszony.
-Cześć.
Witam się nieśmiało, gdy wsiadam do środka. Poprawiam swoją spódniczkę, która osunęła się w górę moich ud. Zayn zerka na moje nogi, a następnie patrzy mi w oczy. Nie uśmiecha się, ale nie jest też poważny. Po prostu patrzy się na mnie, wywołując rumieńce na moich policzkach.
-Świetnie wyglądasz.
Mówi niskim głosem, wywołując dreszcze na moim ciele. Spuszczam wzrok na jego usta, które zwilża koniuszkiem języka. Czuję dziwny skurcz w dole brzucha. Atmosfera między nami zgęstniała i teraz jest pełna jakiegoś napięcia.
-Dokąd jedziemy?
Pytam cicho. Zayn prostuje się i powoli rusza.
-Mój znajomy organizuje domówkę. Nie masz nic przeciwko byśmy tam pojechali?
Oczywiście, że mam. Nie zniosę obecności tylu ludzi, którzy gdy tylko na mnie spojrzą, zobaczą jaka jestem gruba. Wystarczy, że moja matka cały czas mi o tym przypomina.
-Nie.
Odpowiadam i wysilam się na uśmiech. Jedziemy w ciszy przez miasto i jestem zdziwiona, gdy widzę na ulicach mnóstwo młodych dziewczyn, trzeźwych lub pijanych. Gdzie są ich rodzice, albo chociaż chłopak? Po kilkunastu minutach zatrzymujemy się pod niewielkim domem, który niczym nie różni się od pozostałych. No może poza tłumem ludzi i głośną muzyką dobiegającą z środka. Biorę wdech i odpinam pas bezpieczeństwa. Jestem zdenerwowana, bo to pierwsza tego typu impreza, na którą przyszłam, a w dodatku nie ma tu nikogo kogo bym znała, poza Zayn'em.
-W porządku?
Pyta mnie, gdy wchodzimy na ganek. Boli mnie brzuch, ale czuję się nie najgorzej.
-Tak.
Zayn przepuszcza mnie przodem, gdy wchodzimy do środka. Uderza w nas zapach potu, papierosów i marihuany oraz jeszcze głośniejsza, rockowa muzyka.
-Napijesz się czegoś?
Pyta Zayn, próbując przekrzyczeć muzykę.
-Wody.
Patrzy na mnie jak na idiotkę, jednak kiwa głową i wchodzi do pomieszczenia przypominającego kuchnię. Jest tak duszno, że muszę ściągnąć kurtkę. Zerkam na swoje ręce i uśmiecham się pod nosem. Maść na blizny działa doskonale i z dodatkową pomocą pudru, moje blizny są ledwie widoczne.
-Nie mają tu wody.
Przede mną pojawia się Zayn z dwoma czerwonymi kubkami. Biorę jeden i upijam łyk. Robię zniesmaczoną minę, ponieważ nienawidzę piwa.
-Chodź.
Zayn łapie moją dłoń i przysięgam, że poczułam jakąś dziwną iskrę, gdy nasza skóra się zetknęła. Prowadzi mnie przez tłum ludzi do salonu, gdzie na dwóch kanapach siedzą ludzie, których kiedyś spotkałam w domu Malika.
-Zi!!
Woła jakaś brunetka i ugh, czy każda dziewczyna go tak nazywa? Zayn wciska się na kanapę obok tej dziewczyny, a ja przez chwilę stoję zażenowana, ponieważ dla mnie nie ma już miejsca. Jednak niespodziewanie Zayn ciągnie mnie w dół i ląduję na jego kolanach. Denerwuję się i próbuję wstać, bo naprawdę nie chcę, by po kilku sekundach powiedział mi przy tych wszystkich osobach, że nie da rady utrzymać tylu kilogramów. To by mnie zabiło.
-Spokojnie, Charlie.
Szepcze do mojego ucha. Zagryzam wewnętrzną stronę policzka i zaprzestaję ruchów. Jedną rękę owija wokół mojej talii i przysuwa mnie bliżej swojego torsu, przez co siedzę teraz z tyłkiem centralnie na jego kroczu. Czerwienię się, choć on nie może tego zobaczyć.
Siedzimy tak przez dobrą godzinę. Co chwila ktoś donosił nam piwa i podpalał jointy. Dwa razy otrzymałam dym z ust Zayn'a i cholera! to było na swój sposób podniecające. Zdecydowanie jestem pijana i może w jakimś stopniu upalona marihuaną. Plącze mi się język, mam zawroty głowy i jestem nad wyraz pogodna. Pierwszy raz mam tak dobry humor i wszystko potrafi mnie tak rozbawić.
-Charlie?
Słyszę trochę przytłumiony głos Zayn'a, tuż przy uchu.
-Hm?
-Może zatańczymy?
-Okey.
Wstajemy i podchodzimy do grupy tańczących ludzi. Staję przodem do niego i zarzucam mu ręce na kark. Zayn natomiast kładzie dłonie na mojej talii, trzymając mnie blisko siebie. Ma lekko czerwone białka i mruży oczy. Zaczynamy poruszać się w rytm piosenki, która zdecydowanie jest o seksie. Niesiona chwilą, przysuwam swoją twarz bliżej jego i przez chwilę patrzymy sobie w oczy. Następnie zamykam je i muskam jego usta. Z początku jest zaskoczony i nie oddaje pocałunku, lecz po kilku sekundach przyciąga mnie jeszcze bliżej i zachłannie łączy nasze wargi. Czuję jak jego język smakuje piwem i papierosami, mimo to nie przerywam pieszczoty. Motyle w moim brzuchu szaleją, a podbrzusze pulsuje z podniecenia. W tej jednej chwili podejmuję decyzję, o której trzeźwa Charlotte nigdy by nawet nie pomyślała.
-Jest tu jakiś pusty pokój?
Pytam cicho, gdy odrywamy się od siebie. Jest mi ekstremalnie gorąco. Zayn przygryza wargę i przytakuje, po czym zaczyna prowadzić nas na górę.
_____________________________________________________
Jak można zauważyć po prawej stronie znajduje się ankieta, bardzo proszę byście oddali głos :)
Chciałabym wiedzieć ile osób czyta i czy to fanfiction ma jakikolwiek sens :P
Z góry dziękuję xx
Ps. następny rozdział... może w środę? kto jest za? :)
Takiego obrotu sprawy to się szczerze nie spodziewałam!!! Zaskoczyłaś mnie tym zakończe.iem nie powiem.
OdpowiedzUsuńPrzepraszam że tak długo nie komentowałam ale no szkoła nie daje mi żyć. Jestem już niestety po feriach i do tego już dwa razy zmieniali nam plan lekcji!! No ale już się poprawiam i postaram pisać komy regularnie :* Podziwiam twój styl pisania już od ponad roku i dalej nie mogę ogarnąć skąd takie cudowne pomysły ci przychodzą do głowy *-*
Dziękuję że jesteś <3
Nie, to ja dziękuję, że na tym cholernym świecie, są jeszcze takie osoby jak Ty, które potrafią docenić małe rzeczy :*
UsuńUwielbiam... oczywiście czekam na next:)
OdpowiedzUsuńCudowny! Nigdy nie przypuszczalam, ze Charlotte nawet pod wplywem alkoholu moze posunac sie do czegos takiego! Woah, zadziwiasz mnie swoja pomyslowoscia. :) Jestem bardzo, ale to bardzo ciekawa co pozniej z tego wyniknie. Czy Zayn ja tylko przeleci czy moze zostanie. Ugh, pisz szybko! Nie moge sie doczekac.
OdpowiedzUsuńWeny misia! ❤
Jakbys miala czas to zajrzysz do mnie? (; http://diana-harry-styles-fanfiction.blogspot.com/?m=1
jej matka to naprawdę suka!!!! czemu jej brat nic ie robił? oczywiście żeby rozdział był w środę nie mogę się doczekać co się stanie
OdpowiedzUsuńGenialny rozdział matka Charlie to wredna kobieta jak ona się może uważać za jej matkę . Końcówka wymiata nie spodziewałam się takiego zakończenia. Nie mogę się doczekać środy życze weny i do następnego.
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział... Z niecierpliwością czekam na kolejny :) Pozdrawiam i życzę weny! Jesteś świetną pisarką ;)
OdpowiedzUsuńJezuuu *-* Świetny rozdział cały czas czytam i za każdym razem nie mogę się doczekać kolejnego :) Świetnie piszesz... Uwielbiam czytać każdy twój rozdział!!! Dalej !! :)
OdpowiedzUsuńFajnie by było przeczytać jakiś rozdział z perspektywy Zayna.
OdpowiedzUsuń