-Charlie...
-Zróbmy to.
Przerywam mu zdecydowanie.
-Char...
-Zamknij się i po prostu zacznij mnie dotykać.
Rozkazuję. Mimo panującego mroku, to wyczuwam jego wahanie, więc decyduję się mu pomóc. Biorę jego dłoń i kładę ją na swoje piersi.
-No dalej, Zi.
Staram się brzmieć pociągająco, ale nie jestem pewna efektu. Tak samo nie wiem, skąd we mnie tyle odwagi.
-Charlie, nie mogę.
Jego głos się załamuje, gdy przesuwam jego dłoń w dół mojego brzucha i podwijam spódnicę, tak, że teraz jest blisko mojej kobiecości.
-Wiem, że tego chcesz.
Jego palce dotykają moją łechtaczkę. Biorę gwałtowny oddech, na tę nieoczekiwaną rozkosz. Potem wszystko dzieje się szybko i gwałtownie. Rozbieramy się do naga, lecz ja upieram się, by pozostać w pończochach. Obawiam się, że Zayn mógłby poczuć moje blizny. Kładę się na poduszce, a Zayn rozszerza moje uda i ustawia się między nimi. Oddycham niespokojnie z szalenie bijącym sercem. Nie chcę tego, ale to jest coś, co nakazuje mi moja pijana psychika, więc poddaję się jej.
-Charlie, nie chcę cię skrzywdzić.
Mówi cicho Zayn, a ja powoli zaczynam się irytować jego wątpliwościami.
-Byłam skrzywdzona tyle razy, że nie poczuję różnicy.
Wypalam znienacka. Czuję jak Zayn się spina. To było cholernie głupie. W akcie desperacji, bo inaczej nie można tego nazwać, unoszę swoje biodra tak, że główka jego penisa dotyka moją waginę. Zagryzam wargę i czekam na ruch Zayn'a, który oddycha głośno i głęboko. Jest zdenerwowany, podobnie jak ja. W końcu poddaje się i wchodzi we mnie. Zaciskam oczy, pojedyncza łza spływa po moim policzku.
-Rusz się, Zi.
Syczę przez zęby. Jestem wściekła na samą siebie za to, co właśnie się dzieje, ale z jakichś powodów nie mogę, a raczej nie chcę tego przerywać. Zayn zaczyna się powoli we mnie poruszać. Wypełnia mnie całą, co powoduje ogromny dyskomfort. Po chwili jednak przyzwyczajam się do niego i zaczynam odczuwać przyjemność. Zaciskam wokół niego swoje ścianki i czuję budujące spełnienie, lecz w pewnym momencie Zayn wysuwa się ze mnie.
-Co?
Pytam cicho, skonsternowana.
-Nie mam prezerwatywy.
Tłumaczy, a jego głos jest jakby na skraju rozpaczy. Czuję jak palcem zaczyna bawić się moją łechtaczką, a ja dochodzę po niespełna dwóch minutach. Całość tego stosunku mogę opisać jako szybki, niedokładny, byle jaki i zdecydowanie nieprzemyślany akt mojej własnej desperacji.
-Zaraz wrócę.
Mruczy do mojego ucha, po czym wstaje i otwiera drzwi w rogu pokoju. Zapala światło i poznaję, że to łazienka. Zamyka się w niej, podczas gdy ja zaczynam się ubierać. W moich oczach zbierają się łzy. Alkohol i inne używki nagle przestały działać, pozostawiając mnie z uczuciem wstydu i zażenowania. Zachowałam się jak dziwka, choć może to wszystko na co mnie stać?
Gdy Zayn do mnie wraca, siedzę na skraju łóżka i próbuję zgrywać wyluzowaną, obojętną.
-Możemy wrócić do domu? Pęka mi głowa.
Mamroczę.
-Okey.
Zayn zaczyna się ubierać i po kilku minutach wracamy na dół. Impreza nadal trwa, choć kilka osób zaliczyło już zgon. Zabieramy nasze kurtki i wracamy do auta.
-Czekaj, przecież piłeś.
Mówię, gdy siedzimy już w samochodzie.
-Dam radę.
-Zayn...
-Siedź cicho, Charlotte.
Zamykam usta, zaskoczona stanowczością jego głosu. Przeszywa mnie obojętnym wzrokiem i rusza. Cóż, teraz chyba on również mnie nienawidzi. Po kilkunastu minutach jesteśmy z powrotem pod moim domem. Przez całą drogę się do siebie nie odzywaliśmy, a jedyną myślą w mojej głowie było to, że zachowałam się jak dziwka. Tak po prostu oddałam mu się, a nawet zmusiłam go do tego. Tak postępują tylko prostytutki i naprawdę zdesperowane dziewczyny, czyli ja. Najgorsze było to, że mój pierwszy raz odbiegał od wyobrażeń. Jak każda dziewczyna w moim wieku marzyłam, by ten pierwszy akt miłości był z właściwą osobą, we właściwym miejscu i we właściwym czasie. Nic jednak nie poszło zgodnie z planem.
-Zayn, ja...
-Nie mam ochoty na rozmowy, Charlotte.
Charlotte. Wcześniej nalegałam, by tak do mnie mówił, ale teraz to brzmi obco i oschle. Jak gdybym nic nie znaczyła. Tylko, czego ja oczekiwałam? Że po tym co się stało między nami nic się nie zmieni? Przez własną głupotę doprowadziłam do tego, że Zayn mnie nienawidzi, a z jakichś niewyjaśnionych powodów, to dla mnie cios prosto w serce.
-Okey...
Odzywam się cicho. Zaciskam wargi, by się nie rozryczeć. Zayn uderza nerwowo palcami o kierownicę i uparcie wpatruje się w punkt przed sobą.
-Przepraszam, Zayn.
Szepczę, po czym od razu wysiadam i nie odwracając się, idę szybko do domu. Udaje mi się przejść w spokoju do swojej sypialni, w której zamykam się na klucz. Jestem taka głupia! Złość we mnie rośnie i zagłusza wszystkie inne uczucia. Głupia, głupia, głupia! Idę do łazienki, rozbieram się do naga i wchodzę pod prysznic. Odkręcam gorącą wodę, która parzy moją skórę do bólu. Nie cofam się, bo uczucie bólu odwraca moją uwagę od myśli o Zayn'ie. Sięgam po szampon i zaczynam się myć. Po chwili zakręcam wodę i wychodzę z kabiny. W całej łazience unosi się para, a ja w końcu wybucham i zaczynam płakać. Szlocham głośno, gdy owijam się ręcznikiem, a następnie siadam na podłodze. Przysuwam kolana do piersi. Wbijam paznokcie w kostki i ryczę. Ból psychiczny, jest najgorszym rodzajem bólu, a ja nie potrafię sobie z nim poradzić. Głosy w mojej głowie cały czas powtarzają te same słowa. Głupia, głupia, głupia! Uspokajam się po kilkunastu minutach. Ubieram piżamy i wracam do pokoju. Od razu wchodzę do łóżka i zakrywam się kołdrą po same uszy. Sen zawsze był dobrym lekarstwem.
*
Cały następny tydzień spędzam w domu, tłumacząc wszystkim, że jestem przeziębiona i źle się czuję. W dużej części była to prawda, ponieważ moje samopoczucie było fatalne. Wspomnienie nieszczęsnej nocy z Zayn'em nie opuszczało mnie od momentu przebudzenia do chwili, gdy zasypiałam. Dni przeplatały się wybuchami płaczu, napadami autoagresji i chwilami błogiego snu. Byłam i jestem wściekła na siebie za to, co zrobiłam. Zayn ani razu się nie odezwał, a ja również nie próbowałam nawiązywać kontaktu. Co mogłabym mu powiedzieć? Że mnie poniosło? Że nie wiedziałam co robię przez alkohol? Oboje wiemy, że po wszystkim, żadne z nas nie było odurzone. Zdawaliśmy sobie sprawę z powagi sytuacji aż za bardzo. Na początku zastanawiałam się dlaczego Zayn zareagował w ten sposób. Dla niego to był tylko zwykły seks, dopiero potem dotarło do mnie, że zmusiłam go do zdradzenia swojej dziewczyny. Z kolei to sprawiło, że znienawidziłam siebie jeszcze bardziej. Jedynym pocieszeniem było to, że złość, żal i inne emocje przysłoniło mi uczucie głodu. Gdy tylko pomyślałam o jedzeniu robiło mi się niedobrze. Gula w moim gardle był tak wielka, że nawet picie wody sprawiało mi trudność. W ten sposób zgubiłam blisko 3 kilogramy i teraz ważę 43,5 kg. Blisko ideału!
Moje kości biodrowe są bardziej widoczne i mogę już dostrzec wystające żebra. Pierwszy raz stojąc przed lustrem, podoba mi się to co widzę.
W piątek wieczorem odwiedza mnie Waliyha, która w ciągu tygodnia była już kilka razy. Wydaję mi się, że tak jak reszta uwierzyła w historię z przeziębieniem.
-Cześć.
Mówię z szerokim uśmiechem. Wal zamyka za sobą drzwi i ściąga kurtkę.
-Jest tak zimno!
Oznajmia, pocierając ramiona.
-Może chcesz herbatę?
-Tak, poprosiłam już o nią panią Nadię.
Przytakuję i przesuwam się na łóżku, by zrobić dla niej miejsce. Wracam do przeglądania tumblr'a. Słyszę jak Wal szuka czegoś w swojej torebce, a następnie siada obok mnie i kładzie na moim brzuchu jakieś ulotki.
"Anoreksja- choroba rozwijająca się w umyśle"
"Bulimia, anoreksja- śmiertelne choroby naszych czasów"
"Zaburzenia odżywiania- jak pomóc choremu?"
-Co to jest?
Pytam oburzona. Patrzę na ulotki z nie do wierzeniem. Na każdej piszą o anoreksji i pokazują zdjęcia chorych dziewczyn, które walczą o życie. Wreszcie skupiam uwagę na Waliyhi, która obserwuje mnie ze łzami w oczach.
-Charlie, potrzebujesz pomocy.
Szepcze. Gotuję się ze złości, ponieważ ostatnią rzeczą jakiej potrzebuje, jest pomoc od ludzi. Nie mam żadnych problemów!
-Co? O czym ty mówisz?
Unoszę się. Jestem zaskoczona swoim gniewem, ale nie potrafię nad nim zapanować. Siedzi we mnie od dłuższego czasu i teraz chce eksplodować.
-Charlotte, boję się o ciebie. Czy ty widzisz jak wyglądasz? Nic nie jesz, jesteś poddenerwowana, cały czas jesteś zmęczona. Charlotte, jesteś chora. Potrzebujesz pomocy lekarza.
-Nic o mnie nie wiesz!!
Wybucham. Wstaję gwałtownie, zrzucając laptopa na podłogę. Waliyha patrzy na mnie przestraszona. Tracę kontrolę.
-Nie jestem chora! Nie potrzebuję lekarza!!
Łzy wzbierają się w moich oczach.
-To dla twojego dobra.
Waliyha również wstaje, nie spuszczając ze mnie oczu.
-Chcę dla ciebie jak najlepiej. Nie rozumiesz, że to może cię zabić? Ja nie mogę cię stracić, jesteś moją najlepszą przyjaciółką.
-Waliyha, nic mi nie jest!! Nie zabiję się! To tylko zwykła dieta, miliony ludzi na całym świecie chudnie!! To normalne!!
-Nie kiedy mogę zobaczyć twoje kości!
-Ty nic nie rozumiesz! Może mi się podoba, gdy widzę swoje kości?! Może lepiej się czuję z tą wagą?! Daj mi spokój, Wal! Nie potrzebuję twoich kazań, jasne?!
Obie milkniemy, wpatrując się w siebie ze łzami w oczach. Oddycham nierówno, szybko.
-Charlotte, przemyśl to.
Zamykam oczy i wypuszczam głośno powietrze.
-Powtarzam, że nic mi nie jest.
Mówię przez zaciśnięte wargi.
-Proszę cię...
-Waliyha, potrzebuję samotności.
Przerywam jej. Widzę, że te słowa sprawiają jej ból, ale nie potrafię ich cofnąć. Nie próbuję jej zatrzymać.
-Mam nadzieję, że wiesz, co robisz.
Mówi cicho po kilku minutach. Zabiera torebkę i płaszcz. Zerka na mnie ze smutkiem i wychodzi. Łzy wypływają spod moich powiek,a wkrótce zanoszę się szlochem. Siadam na podłodze i przysuwam kolana do piersi. Niespodziewanie słyszę pukanie do drzwi.
-Charlotte! Wszystko w porządku?
Woła pani Nadia przez drzwi.
-Tak!
Odpowiadam.
-Potrzebujesz czegoś?
Spokoju!
-Nie, dziękuję!
Próbuję się uspokoić.
-Słyszałam krzyki.
-Już jest dobrze, pani Nadio!
Mogę usłyszeć jej westchnięcie, a następnie głośne kroki. Czuję się podlę z tym jak się zachowałam w stosunku do Waliyhi, ale sprowokowała mnie. Nie mam żadnych problemów ze swoim zdrowiem. Te ulotki i zarzuty dotyczące anoreksji zdenerwowały mnie bardziej niż kłótnia z matką. Dlaczego nie może zrozumieć, że bycie szczupłą mnie uszczęśliwia?
__________________________________________________________
Wybaczcie, że tak późno, ale miałam dziś małe urwanie głowy :P
Następny rozdział wwww.... piątek, sobotę? Co wolicie? :)
Ps. Czy to ze mną jest coś nie tak, czy to faceci są tacy chujowi? ;___;
Ps2. Baardzo dziękuję, że tu jesteście <3
To faceci Dreamer, nie Ty x A rozdzial jak zawsze geniusz
OdpowiedzUsuńFaceci to dziwne istoty nikt ich chyba dobrze nie zrozumie a z tobą napewno jest wszystko OK i to na 1000% rozdział genialny
OdpowiedzUsuńrozdział genialny. ciekawe co myśli zayn.
OdpowiedzUsuńPs. faceci są chujowi. xd
Och...faceci!!! Rozdział super, fajnie by było następny w piątek :) Zapraszam do siebie: directioner0202.blogspot.com
OdpowiedzUsuńŻyczę Ci weny :)))
jest świetny, nie myślałam że Zayn się tak zachowa :) czy możesz dodać w piątek? prooooszę :* nie martw się faceci to chuje :)
OdpowiedzUsuńGosia
Uwielbiam... czekam na next:)
OdpowiedzUsuń