*
Kiedy ponownie wracam do rzeczywistości jest już jasno, no nie do końca, bo za oknem jest szaro i pada deszcz, ale wiem, że jest już dzień. Obok mojego łóżka, kręci się pielęgniarka, która coś zapisuje i grzebie przy kroplówce. Szumi mi w głowie i nie mogę sobie przypomnieć powodu, przez który jestem w takim stanie.
-Przepraszam.
Szepczę. Jestem na tyle słaba, że nie potrafię wydobyć z siebie głosu.
-Tak?
-Co się stało?
Kobieta wyjęła ze swojej kieszeni małą latarkę, którą poświeciła mi przed oczami.
-Pójdę zawołać lekarza.
Zostałam sama, więc jedyne co mi pozostało, to głęboko odetchnąć i się rozejrzeć. W sali jest jeszcze jedno łóżko, które teraz jest puste. Wokół mnie stoi kilka aparatur, a ja sama jestem poplątana w jakiś kablach podłączonych do mojego ciała. Nagle uderza we mnie jedna, istotna myśl.
Lekarze widzieli moje ciało.
Spinam się i robi mi się gorąco. To tylko kwestia czasu, gdy ze zwykłego szpitala przeniosą mnie do kliniki specjalistycznej. Z pewnością uznają mnie za chorą psychicznie i zamkną na jakiś czas, gdzie "będę mogła dojść do siebie". Czytałam już o takich przypadkach w internecie, na blogach dziewczyn, które po prostu miały trochę problemów ze swoją samooceną. I ja też tak mam, ale oni patrzą na to zupełnie inaczej.
Po kilku minutach do sali wraca lekarz, a wraz z nim pielęgniarka i.... moja matka? Co ona tu robi?
-Charlotte!
Z jej ust wydobywa się szloch. Jestem zaskoczona, bo to pierwszy raz, gdy widzę ją taką... zmartwioną? Nie wiem, nigdy nie widziałam w niej takich emocji i nie potrafię określić jak się czuje.
-Co się stało?
Zwracam się do mężczyzny w podeszłym wieku, który jest ubrany w kitel lekarski.
-Nie pamięta pani?
Kręcę niepewnie głową, zagryzając wargę.
-Miała pani wypadek, na skutek którego doszło do wstrząśnienia mózgu. Na szczęście nie skończyło się to gorzej, a ta chwilowa utrata pamięci jest naturalnym i krótkotrwałym stanem.
-A ten okropny ból?
-To jest stały element wstrząśnienia mózgu, będzie słabł, ale utrzyma się jeszcze przez kilka tygodni. Proszę się nie martwić, wszystko będzie w porządku.
Kiwam głową na znak zrozumienia. Jednak lekarz nie kończy. Opuszcza wzrok na moje odkryte ręce i cicho wzdycha. Serce podchodzi mi do gardła.
-Mamy natomiast inny problem.
*
-Dlaczego mi nie powiedziałaś?
Pyta roztrzęsiona Waliyha, która przyszła do mnie kilka minut temu. Na jej twarzy mogę dostrzec ślady łez i zmęczenia. Czuję się podle, że przez moją głupotę, inni ludzie marnują swoje zdrowie. Jak zwykle stwarzam tylko problemy. Dlaczego ten samochód nie uderzył mocniej? Wtedy jedynym zmartwieniem moich bliskich, byłaby organizacja pogrzebu, a potem już tylko cisza i spokój.
-Nie chciałam cię martwić.
Mówię cicho, odwracając wzrok.
-Martwić? Dziewczyno, jestem twoją przyjaciółką, wiesz, że zawsze bym ci pomogła!
Przechodzą mnie dreszcze, gdy słyszę jej w głosie tyle gniewu.
-Przepraszam.
Szepczę.
-Dlaczego to robisz?
Wzruszam ramionami. Nie chcę jej obarczać swoimi problemami. Są moje i ja muszę sobie z nimi radzić.
-Charlotte.
Naciska, a ja zbieram się na odwagę i patrzę na nią. Spoglądam w jej oczy, które zawsze były pełne blasku szczęścia, a teraz są jakby przygaszone, zasnute mgłą.
-Czasami nie daję rady.
Waliyha łapie moją dłoń i ją ściska.
-Więc dlaczego do mnie nie przyszłaś? Pomogłabym ci, razem dałybyśmy radę.
Kręcę głową.
-Nie rozumiesz.
-Tak, nie rozumiem, dlaczego moja przyjaciółka niszczy swoje życie.
-Może dlatego, że nie chce żyć?
Moje pytanie roznosi się echem po sali, mam wrażenie, że przenika do naszych ciał. Czuję jak dłoń Waliyhi mocniej się zaciska, jej źrenice się powiększają. Panuje nieznośna cisza, którą przerywa pukanie do drzwi. Spoglądamy w tamtą stronę i widzimy przez szybę Zayn'a. Wal spogląda z powrotem na mnie. Jest cała we łzach, a mnie ściska serce i jeszcze bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że nie zasługuję na tak wspaniałą przyjaciółkę.
-Pójdę już. Chcesz bym coś ci przywiozła? Pojadę tylko wziąć prysznic i coś na przebranie. Może czegoś potrzebujesz?
Kręcę głową i ściskam delikatnie jej dłoń.
-Przepraszam, że jestem beznadziejną przyjaciółką.
Szepczę. Oczy Wal ponownie zachodzą łzami, a ona kręci głową. Nachyla się i mnie obejmuje.
-Nigdy tak nie mów. Jesteś wspaniała. To ja jestem do kitu. Nie zauważyłam, że jesteś nieszczęśliwa i potrzebujesz wsparcia.
Zaciskam oczy, by odgonić łzy. Dziewczyna odsuwa się ode mnie i wychodzi. Jej miejsce zajmuje Zayn. Jest ubrany w czarne jeansy, biały t-shirt i koszulę w kratę, której nie zapiął. Ma seksowny, kilkudniowy zarost i podkrążone oczy. Kolejna osoba, której marnuję czas.
-Jak się czujesz?
Pyta, drapiąc się po karku. Wzruszam ramionami i odpowiadam.
-Raczej nic nie czuję.
Podginam kolana i obejmuję je rękoma. Dotykam wenflonu i bawię się nim, milcząc.
-Charlie.
Zayn wzdycha i chwyta moją dłoń. Próbuję ignorować dreszcz, który przeszedł przez całe moje ciało.
-Przepraszam.
Zerkam na niego. Opiera się rękoma o brzeg mojego łóżka i trzyma moją dłoń blisko swoich ust. Składa na niej czuły pocałunek. Szybko zabieram ją i z powrotem bawię się wenflonem.
-Wiem, jestem skończonym idiotą, dupkiem, tchórzem, kretynem, frajerem... Ale chciałem dobrze... Wiesz, że zawsze pragnąłem twojego dobra.
Milczę. Targają mną różne emocje, przez co chce mi się płakać. Jestem taka słaba.
-Charlie, powiedz coś...
Prosi i jeszcze raz mnie dotyka. Nie odsuwam się, ale też nie reaguję.
-Skarbie, odezwij się.
Skarbie. Spoglądam na niego, choć przez łzy widzę niewyraźnie. Patrzymy na siebie w milczeniu, aż w końcu Zayn przysuwa się bliżej mnie i ujmuje w swoje dłonie moją twarz. Gładzi kciukami policzki, całuje delikatnie w czubek nosa. Jego zarost mnie łaskocze, zapach odurza, a piwne oczy wciąż magnetyzują. Serce bije mi jak oszalałe,a wszystko o czym jestem w stanie myśleć to to, że nigdy nie powinnam reagować na niego w taki sposób.
-Charlie, wiesz, że cię kocham.
Szepcze, a potem czuję jego wargi. Miękkie i ciepłe. Odbierające mi zdolność racjonalnego myślenia, porywające do zupełnie innego świata. Szumi mi w głowie i czuję mrowienie w brzuchu. Co to znaczy, że mnie kocha?
-Charlotte, zapomniałam o...
Odrywamy się od siebie gwałtownie. Patrzę zaskoczona na Waliyhę stojącą w progu. Ma otwartą buzię i widzę, że jest zszokowana. Tylko tyle. Zszokowana.
-Wrócę później.
Mamrocze po kilku sekundach i wychodzi. Co się właśnie stało!?
*
-Witaj Charlotte, jak się dziś czujesz?
Na stołku tuż obok łóżka siada kobieta, której twarz emanuje spokojem i radością. Ma delikatny uśmiech, a w jej oczach dostrzegam blask. Wydaję mi się, że ma nie więcej niż 35 lat,a jasnobrązowa grzywka dodaje jej dziewczęcego uroku. Jest ładna i ściska mnie serce na myśl, że ja nigdy nie będę tak wyglądać.
-Nijak.
Odpowiadam na jej pytanie i poprawiam się na łóżku. Jestem w szpitalu od trzech dni i mam już dosyć ciągłego leżenia na tym niewygodnym łóżku.
Kobieta kiwa głową na znak zrozumienia i zakładając nogę na nogę, ponownie się odzywa.
-Zacznę może od początku. Wtedy będzie nam łatwiej rozmawiać.
Przytakuję i wpatruję się w nią uważnie.
-Nazywam się Anastasia Greene. Mam 32 lata, jestem zaręczona i od 6 lat jestem wykształconym psychologiem. Zostałam poproszona o pomoc przez twoją mamę, ale najpierw muszę wiedzieć, czy ty chcesz tej pomocy?
Siedzę przez chwilę w milczeniu. Czy ja potrzebuję pomocy? Nie wiem. Ostatnio nie wiem nic. Nie wiem czy to, co się ze mną dzieje można nazwać problemami. Może sobie to wszystko ubzdurałam? Jestem dość otępiała, to chyba przez te ciągłe kroplówki. W dodatku zmuszają mnie do picia jakichś koktajli, ale nie czuję ich smaku. Od wczorajszego popołudnia mam wrażenie, że żyję między jawą a snem. Nie potrafię się skupić,a tym bardziej racjonalnie myśleć. Lekarze wykorzystują to i wpychają we mnie koktajle i leki. W mojej głowie pojawia się przebłysk chwili, której nie pamiętam zbyt dobrze. Wydaję mi się, że było to wczoraj rano, gdy po raz pierwszy podali mi koktajl. Powiedzieli, że to zmiksowane jedzenie i że pomogą mi odzyskać prawidłową wagę. Pamiętam, że im odmówiłam, a potem, gdy nalegali bym jadła, zaczęłam krzyczeć. Nie jestem pewna, czy tak rzeczywiście było, po potem obudziłam się w porze lunchu i od tamtej pory trwam w tym dziwnym stanie. Więc nie wiem już nawet, co jest prawdą a co wytworem mojej wyobraźni.
-Charlotte?
Mrugam i koncentruję się na kobiecie. Obserwuje mnie, tak jak to robił doktor dzisiaj rano. Jakbym była dzikim zwierzęciem w klatce, które oszalało,a oni badaczami, próbującymi rozgryźć moje zachowanie.
-T-tak?
Odchrząkuję.
-Chcesz, bym pomogła ci wrócić do zdrowia?
-Nie wiem.
Wzruszam ramionami.Jej wzrok łagodnieje, a chwilę potem chwyta moją dłoń i gładzi jej wierzch kciukiem.
-Opowiedz mi o sobie.
Prosi łagodnym głosem. Jest taki miły, że przypomina mi głos małego dziecka.
-Mam na imię Charlotte, ale Zayn mówi mi Charlie.
Kobieta kiwa głową i posyła mi delikatny uśmiech. Mocniej ściska moją dłoń, dając sygnał, że jest i że słucha.
-Mam... 17 lat i...
Wzruszam ramionami, nie wiedząc, co powiedzieć więcej. Nie jestem nikim interesującym. Nie mam ciekawych zainteresowań, ani nie uprawiam sportu. Nie jestem zabawna ani inteligentna. Nie ma nic, co mogłabym o sobie opowiedzieć.
-Co sprawia ci radość?
Pyta. Zamyślam się, próbując przypomnieć sobie chwile, w których byłam szczęśliwa. Gdy przychodzą mi one do głowy, są to głównie wspomnienia z dzieciństwa, gdy byłam razem z Zayn'em praktycznie nierozłączna. Te chwile sprawiały mi największą radość. Myślę dalej i kolejne dobre momenty, były wtedy, gdy również byłam z Zayn'em, ale nie kiedyś. Teraz. Jego obecność sprawia mi radość.
-Zayn.
Odpowiadam cicho. Pieką mnie policzki i odwracam wzrok. Jej kciuk wciąż gładzi moją skórę.
-To twój chłopak?
Kręcę głową.
-Przyjaciel.
Wyjaśniam.
-Myślę, że jest kimś więcej nic przyjacielem.
Odpowiada zagadkowo. Spoglądam na nią skonsternowana.
-Rozmawiałam z nim chwilę. Wspominał, że nie było go jakiś czas,a gdy wrócił, byłaś zupełnie inną osobą. Czy to jego wyjazd tak na ciebie wpłynął?
Zamykam oczy i wracam do momentu, gdy dowiedziałam się, że Zayn wyjechał. Owszem, byłam zła i wściekła, ale przede wszystkim smutna i opuszczona. Ale to nie to było powodem tego wszystkiego. Miałam wtedy 12 lat i nie wiedziałam, że coś takiego może się dziać. Początek moich "problemów" jest o wiele bardziej skomplikowany. Jest ukryty głęboko w moim umyśle, zakorzeniony jak najgorszy chwast, które nie da się pozbyć.
-Nie.
Odzywam się wreszcie, przypominając sobie o obecności psychologa. Trochę kręci mi się w głowie i jestem zmęczona.
-Więc co wpędziło cię w ten okropny bałagan?
Bałagan. Podoba mi się to, jak nazwała moje życie. Jeden, wielki bałagan.
-Chyba raczej KTO.
Mamroczę, coraz bardziej senna. Kurczę, co oni mi podają?
-Kto?
Z trudem utrzymuję otwarte powieki i ostatkiem sił odpowiadam.
-Rówieśnicy i moja mama.
Kładę się i przykrywam kołdrą, a następnie zasypiam.
____________________________________________________
Nie bardzo wiem, co mogę napisać, więc tylko podziękuję, że jesteście :) DZIĘKUJĘ xx
Następny rozdział... ciężko powiedzieć, bo czeka mnie ciężki tydzień ;_;
Nie bardzo wiem, co mogę napisać, więc tylko podziękuję, że jesteście :) DZIĘKUJĘ xx
Następny rozdział... ciężko powiedzieć, bo czeka mnie ciężki tydzień ;_;
Zayn ją kocha. Kocha. W końcu to powiedział. Wiadome było, że gdyby nic do niej nie czuł nie byłby taki troskliwy. A teraz ona to wie, ale gdzie on jest? Dlaczego nie powtarza jej tego co chwilę? Dlaczego kończysz w takim momencie? Dlaczego? :( niech już wszystko będzie dobrze. Ja też mam ciężki tydzień (3 sprawdziany i próbne testy), więc błagam, umil mi go rozdziałem <3
OdpowiedzUsuńGenialny rozdzial dobrze ze charli nic sie powaznego nie stalo ciekawe co jej matka na to ze to wszystko przez nia charli sie tak zachowuje.
OdpowiedzUsuńO moj boze, ten rozdzial + Give me love ktora teraz slucham to normalnie rozwalilo mi glowe i emocje. Uwielbiam to opowiadanie, moze dlatego ze jestem zafascynowana chorobami umyslu, anoreksia i probami zabicia sie, ale Twoj talent jest genialny .. Powodzenia z tym ciezkim tygodniem i mam nadzieje ze cos Ci sie uda dodac xx
OdpowiedzUsuńCiekawe co na to jej matka. Zayn powinien zabrań poźniej Charlie do sb. Lepiej by sie nią zajął, niz jej matka.
OdpowiedzUsuńOmfg genialny rozdział!!!
OdpowiedzUsuńHmm myślę że będzie terapia rodzinna :/
Moja biedna małal Charli :'(
świetny i czekam na następny xx